Narodowe Święto Niepodległości i historie rodzinne Polaków
Pod pomnikiem 1.09 i 2.10 zawsze pełnimy jako rodziny obrońców honorową wartę. Ja jako wnuk w mundurze mojego dziadka oddaje w tym miejscu i na pobliskim cmentarzu jego towarzyszom najwyższy hołd i szacunek.
Spotkania na Helu I na terenie bat im. Heliodora Laskowskiego są niezwykłe jak i historia Dziadka p. Sebastiana i jego rodziny jakiego tu spotkaliśmy wśród wielu innych rodzin obrońców jakie Nas odwiedzają i od których dostajemy wiele opowieści ,a tu damy Wan możliwość w tym szczególny dla każdego Polaka dniu, by się z jedną z nich z całym światem podzielić.
Minęło tak wiele lat a serce kulisów wolności nada bije w tym miejscu bardzo mocno. W miejscach świadkach niezwykłych zbrodni po wielu polskich lasach, gdzie tak wiele wsiąkło niewinnej krwi również.
Inne miejsca tragedii polskiego narodu jakie to wstydliwe historie wraz z usuwaniem ze szkół treści o WW2 próbuje się wymazać z Naszej pamięci u nowego pokolenia.
Będąca pod opieką Muzeum Obrony Wybrzeża i Stowarzyszenia Terra Helensis część baterii a mianowicie najlepiej jej zachowane i ocalone stanowisko nr.4 w dniach końca sierpnia na D-Day Hel , 1.09 na rocznicę wybuchu Wojny oraz 2.10 w rocznicę zakończenia 32 Dni Obrony Helu gromadzi z całej Polski i nie tylko niezwykłych ludzi oraz ich historie w miejscu zwanym trzecim Westerplatte. W Muzeum i na stanowisku nr. 4 pojawiają się rodziny Obrońców Wybrzeża i z Nimi niezwykła oddawana przez Nich wirtualna technologia jaka niesie pisaną ich ręką i kodem niezwykłą opowieść o Bogu, Honorze i Ojczyźnie jaką oddają w tych dniach przyszłym pokoleniom by pamiętały i znały wartość wolności i to ,że nie dana jest ona na zawsze.
Opiekunowie baterii i pamięci kmdr. Zbigniewa Przybyszewskiego i jego załogi na stanowiskach bojowych
Z odwiedzającymi Nas w tych dniach ludźmi trafiają też opisane niezwykłe historie postaw jakie warto opisać i ocalić od zapomnienia.
Taką przekazał Nam p. Sebastian właśnie o swojej rodzinie jaką w Tym szczególnym dniu chcemy się z Wami podzielić. To jedna z historii ponad 6mln polskich rodzin, których członkowie położyli swoje życie, los i często zdrowie na ołtarzu ojczyzny w czasie WW2. Mały ,ale wielki przykład oraz świadectwo dlaczego możemy i mamy prawo wszędzie na świecie chodzić z wysoko podniesionymi głowami. To też historia jednego z setek tysięcy żołnierzy i Polaków będących członkami swoich rodzin jakie w 1939r. pierwsi postanowili przeciwstawić się złu oraz trafili w tryby okrutnej wojny jaką zgotowali Nam Niemcy i Rosjanie jednocześnie.
Historia dziadka Sebastiana – Michała Gzika i jego rodziny to migawka poświęcenia całego narodu w tym jednej z największych bitw stoczonych podczas wojny obronnej i walki o wolność o jakich nie wolno Nam zapomnieć i jaką dziś musimy wspomnieć.
Michał, syn Andrzeja i Rozalii Gzików, przyszedł na świat 07.08.1913 r. w Lubiszewicach, w powiecie poddębickim. Od 1940 r. mieszkał w Niemysłowie. Ożenił się z p. Ireną, z domu Kałużna. Z zawodu był prostym kowalem. W latach 1933-1935 trafił i służył w Pułku Artylerii w Kaliszu, który to wchodził w skład Armii Poznań.
Trzeba pamiętać ,że Armia Poznań oraz Pomorze jakie razem wyłoniły się na tyłach atakujących Niemców „znikąd” oraz jej żołnierze z racji pełnego zaskoczenia mogły odwrócić losy wojny i zrobiły to przez chwile…
Nie uprzedzając faktów wracamy do opowieści oczami pojedynczego żołnierza – kowala jaki pełnił wtedy bardzo ważną rolę w polskim wojsku jakie koniem pociągowym dla artylerii i kawalerią stało…
Oddziały kawalerii podczas ataku
Dnia 30 sierpnia 1939 r. jak większość zmobilizowany i powołany do jednostki macierzystej by bronić ojczyzny stawia się niezwłocznie i wyrusza z Kalisza na wojnę nowego typu jaką przygotowali Niemcy i zdradziecko Rosjanie Naszej Polsce. Przechodzi najkrwawszy i najcięższy chrzest bojowy w swojej Armii Poznań, w której był starszym szeregowym. Z racji zawodu, jak wyżej wspomniałam, Dziadek p. Sebastiana był kowalem i wykonywał bardzo ważną i nieznaną dziś specjalność „podkowacza”. Szlak bojów Armii Poznań prowadził przez Poznań -Uniejów-Gostków-Łęczycę- Kutno- Łowicz i wreszcie dla nielicznych jacy się przebili przez samą Warszawę. Warto jednak wspomnieć w tym miejscu, że Dziadek p. Sebastiana jak większość walczących niestety nie przeszedł go całego ponieważ został jak większość naszych żołnierzy ranny i do końca życia inwalidą w czasie nierównej walki jaka z uwagi na totalną przewagę wroga z powietrza była od początku nierówna.
Tak też się dzieje z Michałem i jego odziałem artylerii jakiej był integralną częścią. Niemcy wypatrują jego jednostkę jaka stanowi dla Nich śmiertelne zagrożenie i koncentrują zaciekłe ataki lotnicze na miejscu koncentracji i odpoczynku polskich oddziałów, aby zatrzymać ofensywę i największy manewr zaczepny 2 polskich armii. Taka tragedia dotyka Polskie odziały codziennie z powodu totalnej dominacji Niemców w powietrzu i ma miejsce podczas jednego z tysięcy nalotów także w Luszynie, w pobliżu Kutna, podczas walki nad Bzurą.
Należy wspomnieć, że Bitwa nad Bzurą, trwająca od 9-22 września 1939 r. była największą z bitew w czasie kampanii 1939 r i zwaną polską największą kontrofensywą z manewrem zaczepnym. Wzięły w niej udział 2 „świeże” i nie wykryte więc nie naruszone jeszcze polskie armie, a mianowicie “Poznań”, której to dowódcą był gen. dyw. Tadeusz Kutrzeba oraz “Pomorze”, którą dowodził gen. dyw. Władysław Bortnowski.
Armia niemiecka parła żelaznym zagonem czołgów Guderiana wykorzystując nową taktykę blitzkriegu wprost na serce Polski – Warszawę by ją szybko dobyć i złamać wolę walki i opór Polaków. Nagle jednak na drodze podążających za Nią jednostek niemiecki stają dosłownie znikąd 2 polskie armie pod dowództwem genialnych generałów gotowych dać skuteczny odpór wojskom III Rzeszy i uderzając na ich nie osłonięte pancerną pięścią tyły i boki. Zaskoczenie jest całkowite. Obu armiom udaje się rozbijać jedną jednostkę niemiecką za drugą…. W dowództwie Niemieckim rośnie panika i przerażenie… Rosja mająca przystąpić do wojny i uderzyć na tyły czeka na rozwój sytuacji. Żołnierze polscy z pełną wiarą na wielkich sojuszników i niesieni sukcesem za sukcesem prą na odsiecz Warszawie i zadają niemieckiej stronie poważne straty.
Ponadto bitwę tę wyróżnia fakt, że była to bitwa zaczepna (kontrofensywa), tzn. to oddziały polskie wykazały się inicjatywą i były stroną atakującą. Warto zauważyć, że tylko pierwszego dnia walk strona niemiecka poniosła zastraszające straty tj. 800 zabitych, 750 rannych i niemal 3 tys. wziętych do niewoli.
Plan sytuacyjny początków walk bitwy nad Bzurą
Obie wyżej wymienione armie, tj. “Poznań” i “Pomorze” zaczęły odbijać zajęte przez wroga miasta jedne po drugim w niezwykłym tempie. Zajęte już Łęczyca, Piątek, Uniejów, czy też Stryków witały entuzjastycznie polskich żołnierzy z nadzieją na uratowanie Polski i zwycięstwo. W miarę jednak upływu czasu należy jednak wspomnieć ,że Niemcy dysponując druzgocącą przewagą liczebną i techniczną oraz lotnictwem posiadali duże rezerwy jakie mogli skierować przeciw polskiemu atakowi i włączali je sukcesywnie do walki co skutkowało słabnięciem tempa ataku oraz polskich sił z dnia na dzień. Ciosy z powietrza na polskie bezbronne jednostki były zabójcze. Brak możliwości uzupełnienia amunicji i zapasów również. Atak to też 3X większe straty niż w trakcie obrony do jakiej przeszli na wielu odcinkach Niemcy, którzy zorientowali się po pierwszym zaskoczeniu w sytuacji i zreorganizowali kontrataki ściągając dodatkowo wsparcie pancerne. Osiągnięto jednak zamierzony najważniejszy cel taktyczny. Zagony czołgów zagrażające Warszawie zawróciły co dało stolicy czas na lepsze przygotowanie się do dalszej zaciekłej obrony.
Krwawiące Polskie oddziały 2 armii rozbijane jedne po drugich bezlitośnie z powietrza (jak jednostka Michała) , ogrom przybywających rannych i zabitych oraz brak niezbędnego do walki zaopatrzenia i niezbędnej do walki ww tym najważniejszej amunicji zatrzymały finalnie polski zwycięski pochód.
17.09 przychodzi kolejny potężny cios dla Nas ze wschodu. Śmiertelny dla jakiejkolwiek nadziei na jakiekolwiek zwycięstwo i przetrwanie w obliczu braku jakiejkolwiek obiecanej pomocy od sojuszników i ataku w krytycznym momencie na tyły Niemieckie.
Nie załamuje to jednak woli walki pojedynczego polskiego żołnierza.
By zrozumieć co było w sercach i umysłach polskich żołnierzy i także na pewno Michała się działo, należy poznać wiersz jednego z uczestników kpr. Stanisława Jasińskiego też prostego żołnierza z tamtej bitwy,a który mówi wszystko:
„Gdy bój nad Bzurą wrzał,
a wróg tysiącem dział,
otoczył Nas i bił.
Ostrza i Bomb nie straszna stal,
lecz straszny w sercu żal,
Że Nam zabrakło sił…”
Kończył się ona 22 września 1939 r. Zdziesiątkowane pozostałe jednostki pełne rannych i zmęczonych morderczą walką żołnierzy przebijają się niezłomnie lasami dalej na pomoc Warszawie. Tylko garstka do niej niestety dotrze by wzmocnić obronę. Jak pisałam jednak poświecenie to nie poszło na marne. Fakt, że udało się pokrzyżować część planów Niemców, przez podjęcie tak dużych działań zaczepnych opóźniło znacząco marsz wojsk niemieckich nie tylko na Warszawę.
Jak potworne były i zabójcze ataki Niemców z powietrza każdego dnia jest opis nalotu widzianego z bliska oczami Michała.
Jedna z wielu rozbitych lotnictwem Nad Bzurą jednostek konnych artylerii podobnych do Michała
Jak opisywał ,że choć wszyscy położyli się pod wozami mocno przylegając do ziemi nieopodal Kościoła w Luszynie to w czasie ataku, siła uderzenia i podmuchu 250 kg bomb była tak duża, że Dziadek p. Sebastiana został poraniony odłamkami i wyrzucony na steki metrów w powietrze.
Na georadarze i hipsometrii widać na pn. skraju jeziora liczne ślady zgłębień jakie magą być pozostałościami ataku lotniczego i gdzie stacjonowała jednostka właśnie pod osłoną drzew. Kościół skrajnie z lewej.
Kościół z okresu walk . Staw i miejsce postoju baterii z śladami po lejach bomb po lewej.
Życie ratuje mu staw jaki był w pobliżu w którego to woda złagodziła śmiertelny upadek.
Jedna z jednostek pod Kutnem na wozach której na sianie przewożeni i ewakuowani byli ranni żołnierze.
Ciężko ranny nie mógł walczyć dalej , a rany obu kończyn dolnych poszarpanych odłamkami były tak poważne ,że jako inwalida był niezdolny do końca do jakiejkolwiek służby wojskowej co potwierdzają zachowane dokumenty.
Unikalne karty szpitalne w wypisem i epikryzą w języku polskim i niemieckim
Koledzy składali bezsilnie swoich rannych towarzyszy na miękkiej słomie i z braku szansy na jakąkolwiek pomoc medyczną i szansę na transport z powodu rozbitych taborów i zabitych koni. Gdy nadeszli Niemcy nie chciał jednak iść do niewoli i wolał zginąć nie chcąc by śmiertelny wróg udzielał mu pomocy. Został jednak brutalnie zmuszony i choć nie mógł chodzić z powodu pęknięcia obu kości podudzi był zaciągnięty do ewakuacji siłą.
Oryginalne wypisy z Niemieckiego szpitala po 6 miesiącach hostpitalizacji
Najpierw trafił do szpitala w Łowiczu, a później w Warszawie. Jako jeniec wojenny był leczony przez Niemców w szpitalu Ujazdowskim. Został zwolniony z powodu ciężkich ran i trwałego kalectwa dopiero 31 marca 1940 r.
Choć Michał nie mógł dalej walczyć z powodu deformacji obu kończyn dolnych to, jednak tak bardzo chciał pomagać, że cierpiąc ogromny ból przy poruszaniu i nie mogąc normalnie chodzić dalej ryzykował życie i skontaktował się z niemieckim listonoszem o nazwisku Fahr (prawdopodobnie antyfaszystą) od jakiego pozyskiwał ważne informacje, pożyczał jego służbowy rower i tak jeździł informując ruch oporu i walczących w nim żołnierzy o sytuacji, pozycjach niemieckich oraz pułapkach i wielu innych zagrożeniach ratując wiele istnień.
Po wojnie, w latach 1976-1977 tzw. „dobry Niemiec” Fahr odwiedził Michała i poznał przez niego wszystkie swoje tajemnice „służby” Polsce.
Dziadek p. Sebastiana zmarł 7 września 1986 r. Przyczyną śmierci był udar mający związek z obrażeniami poniesionymi w czasie wojny. Został pochowany w Niemysłowie.
Warto wspomnieć również historię braci Babci p. Sebastiana, Ireny tj Stanisława (19 lat) oraz Feliksa (21 lat).
Miejsce kaźni Stanisława i Feliksa . Ich zwłoki znaleziono pod drzewem zaraz za pomnikiem gdzie zawsze palą znicze. Rodzina stoczyła batalie o nie wycinanie drzewa ponieważ z baraku wiedzy urzędnicy postanowili je usunąć dla nie zacieniania pomnika. Prawdopodobnie w drzewie do dziś tkwią pociski jakie zabiły członków rodziny Sebastiana…
Obaj zostali rozstrzelani 6 września 1939 r. w masowej egzekucji w lesie koło Księżnej Wólki. Zabito wówczas 16 osób ludności cywilnej. Najmłodsza miała 16 lat. Pokazowe zabójstwa dzieci miały miejsca regularnie także dla siania terroru i strachu jak np. w Gdyni z tak błahych przyczyn jak posiadanie polskiej książki ,czy wybite przeciągiem okna o co celowo je posądzano.
Tablica świadczy o skrajnym bestialstwie Niemców jacy zabijali parami najmłodszych członków tej samej rodziny … Dlatego pro niemieckie lobby próbuje usuwać te i podobne fakty wraz z WW2 ze szkół.
Ceńmy więc wolność i niepodległość przez pamięć. Dbajmy i czcijmy tych których rodziny jak Sebastiana ryzykowały i poświecały wszystko byśmy mogli się nią dziś cieszyć.
Dziękujemy z całego serca Sebastianowi i jego bliskim za pomoc i oddanie Nam niezwykłej historii bitwy nad Bzurą oczami jego dziadka w tym przekazania unikalnych zdjęć i ilustracji dokumentów oraz za poświecene dla niepodległości Polski tak wiele.
Cześć ich pamięci!
Artykułu napisała „Bateria Hel”,
korekta tekstu i wiersz „PolishFactor”