Raport z najnowszej kampanii RolePlaying A2 – DUALA
Wczoraj o godzinie 20.30 rozpoczęliśmy fascynującą podróż odziałem najemników pod zdziczałej Afryce, lądując w środku potężnego i skomplikowanego konfliktu plemienno-religijnego.
Skrót cz.1
Wstęp – przylot i pierwsze zadania
Grupa 7 najemnych typów spod ciemnej gwiazdy pod dowództwem bezwzględnego Yarona (Kamyka) tj. Rudy (Kacper),
Orzeł (Eagle) Nikolaj Woroszyłow (Ruski), Novik (novee), zdeprawowany lekarz
sadysta Dr. Polio (PolishFactor) oraz szemrana postać agenta o wielu twarzach
SASTrooPa – wyldowała pod osłoną nocy na lotnisku kontrolowanym przez prorządowe siły Afrenii.
Nic tak dobrze nie robi na cerę najemnika jak środek walk plemiennych niejakich Molatii i nawiedzonych Mudżahedinów bo oznacza to jedno – zarobek! Po bezskutecznym pozyskaniu intelu (bariera językowa)
dostaliśmy pilne zlecenie wspomożenia ataku sił prorządowych na przylegające do lotniska miasto Kinsala.
Utrzymanie go miało kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa lotniska i zabezpieczenia
dostaw broni oraz lekarstw.
Po krótkim przegrupowaniu i wynegocjowaniu skandalicznej niskej stawki za nasze nieocenione
działania z lokalnym dowódco-zdziercą Owulende, cały oddział przedarał się w całkwitej ciemności do centrum,
po czym pośród trwających wokół intensywnych walk, bez strat dotarł do obleganej lokalnej placówki
i ją zabezpieczył. Wykonane zadanie pozwoliło na podział skandalicznie niskiego zysku w wysokości 200$ na głowę,
co jak wiadomo najemnikowi może starczyć tylko na waciki pod zatyczki do uszu. Na szczęście zdobyto na wrogu kilka sztuk cennej broni w tym granty i wyrzutnie p-panc, które przekazano do magazynu stworzonego dla naszego oddziału. Po krótkiej odprawie udaliśmy się na zasłużony spoczynek.
Skrót cz.2
Aklimatyzacja (ciemne interesy i nerwowe negocjacje).
Następnego dnia oddział pomniejszony o 2 członków mających objawy zakaźnej żółtaczki pokarmowej odbył swój pierwszy zwiad po niegościnnym terenie. Celem było zdobycie niezbędnego zaopatrzenia, pozyskanie kluczowych informacji o sytuacji w regionie, oraz lokalnych kontaktów dla zabezpieczenia działań.
Pierwszym celem stał się więc obóz uchodźców pod pieczą ONZ, w którym mogliśmy spróbować zdobyć niezbędne środki medyczne oraz pozyskać potrzebnych dla naszej sprawy ludzi.
Yaron szybko dogadał się z lokalnym dowódcą jednostki i lotniska – Owulende. Za łupieżczo-skandaliczne 15% udziału w naszych zyskach zgodził się on udzielić nam dodatkowego wsparcia dla naszych operacji. Otrzymaliśmy więc szybko środek transportu, którym udaliśmy się do obozu ONZ.
Zostaliśmy tu przywitani niezwykle agresywnie i podejrzliwie przez wrogo nastawionego do najemników
niemieckiego konowała z organizacji „Lekarze bez granic”. Rozpoczęły się nerwowe negocjacje, których wynik do końca nie był pewny. Próba brutalnego zastraszenia nie przyniosła rezultatu tak ,więc przystąpiliśmy do planu B tj rozmowy o rozwiązaniu przy naszym udziale palących problemów obozu uchodźców tj braku podstawowego zaopatrzenia.
Okazało się ,że istotne dla istnienia obozu transporty medyczne są systematycznie okradane przez ludzi Owulendy. Za odpowiedni procent środków medycznych z odzyskanego zaopatrzenia zgodziliśmy rozwiązać szybko ten problem. Likwidacja złodziei i przejęcie ich towaru dla dobrych celów przeważyło szalę negocjacji.
Pod tym pretekstem zażądaliśmy również cennych dla nas informacji o czasie, trasie i miejscu, w którym transporty są łupione by przygotować zasadzkę. Dostawy niestety były realizowane nieregularnie i kliku tygodniowych odstępach
co czyniło bezsensownym tak długie oczekiwanie na cel.
Otrzymaliśmy, więc kontakt do pracującego w Kinseli szkockiego informatora Angusa McMillena, który dysponował dokładniejszy wywiadem. Namówiliśmy też doktora do sprowokowania w ciągu trzech dni dostawy zaopatrzenia pod pretekstem zabezpieczenia możliwego zagrożenia epidemiologicznego na terenie, w którym przebywaliśmy.
Uzgodniono terminy dostawy o raz sposób skontaktowania się z informatorem dla zagwarantowania powodzenia akcji – „bezwzględniejsi złodzieje przeciw zwykłym złodziejom”. Niestety przez paru partaczy niegodnych miana profesjonalnych najemników podczas prowadzenia negocjacji mających odwrócić uwagę dobrze obmyślana przez dowódcę próba wykradzenia części wyposażenia z obozu zakończyła się awanturą bliską walki i zagroziła zerwaniem wcześniejszych negocjacji.
Na szczęście potrzeby obozu okazały się tak palące ,że „incydent” ten dał się załagodzić po oddaniu „pożyczonych” rzeczy. Udało się tym samym odbudować wątłe zaufanie niemieckiego konowała, któremu Yaron chciał wcześniej motywacyjnie obciąć głowę…
W rezultacie, że łeb doktorka został na korpusie wyciągnęliśmy z niego wiele cennych informacji wywiadowczych tj o zagrożeniach polami minowymi, bezpiecznych kierunkach ewentualnej ewakuacji (pd-wschód) oraz zagrożeniach najemnymi mudżahedinami (Orlelan, Kiwnyla).
Był to duży sukces tej fazy operacji.
Wyposażeni w wiedzę i nowe zadania powróciliśmy do bazy ,gdzie czekał na nas podejrzliwy Owulende. Udało się pod pretekstem zaopatrzenia epidemiologicznego kupić trochę czasu, by omówić dalszą strategię działań.
Próba wynegocjowania dodatkowej broni od dowódcy bazy mimo zapewnionej łapówki się nie powiodła. Dostaliśmy za to kontakty do liczących się dwóch handlarzy bronią z których tylko jeden – Mr. Suworov okazał się być w naszym finansowym zasięgu.
Rozpoczęto przygotowania do wyprawy po broń i wynegocjowano z dowódcą bazy kolejne płatne zadanie, by móc za nią zapłacić.
Sprawa napadu na transport, likwidacja złodziei Owulendy i odebrania kradzionego zaopatrzenia skomplikowała się jednak po informacjach w sprawie działań wojskowych w okolicy, które przekazał nam Owulende.
Rozwiązanie powstałego nowego problemu musi przynieść kolejna wyprawa.
Jak się zakończy? Zobaczymy już wkrótce!
Na szczęście stan zakażonych wirusowym zapaleniem wątroby typu A uległ już poprawie, a pozostała część oddziału po potwierdzeniu zabezpieczenia przez nas terenu i bezpieczeństwa potwierdziła ,że jest już w drodze i gotowa wesprzeć skomplikowaną sytuację przed jaką ponownie stanęliśmy.
Tym razem nie będzie już wyrafinowanych negocjacji. Przemówią wreszcie nasze śmiercionośne zabawki, którym się nie odmawia. Niestety kręcenie na boku z doktorkiem spowodowało ,że dostaliśmy od Owulendy ogon i nie możemy swobodnie się przemieszczać . Jedyna nadzieja w dokończeniu spraw z doktorkiem , jest w nowo przybyłych , których ludzie w bazie jeszcze dobrze nie znają.
Rozpoczęte starania o transporter opancerzony, który pozwoli nam uzyskać znaczącą taktyczna przewagę i silną kartę przetargową w negocjacjach cenowych są bliskie finalizacji.
Za chwilę więc , po przybyciu spodziewanych posiłków w gorącej Afryce zrobi się jeszcze bardziej gorąco.